Dlaczego przebojowa? Dziś wstałam z łóżka z samego rana, pełna energii i uraczyłam moje podniebienie miską borówek amerykańskich zasypanych po uszy otrębami i zalanych jogurtem naturalnym. Następnie pobiegłam truchtem do pobliskiego parku i skorzystałam z udogodnienia takiego jak stołeczna siłownia na świeżym powietrzu. Po 15 minutach treningu na już mocno nagrzanym od słońca sprzęcie, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i przeniosłam się do cienia, aby rozpocząć trening obwodowy.
Począwszy od rozgrzewki i zumby, poprzez kilka interwałów i tabat, w końcu przeszłam do rozciągania. Korzystając z wiedzy, że powinnam pić minimum 2,5 litra wody dziennie oraz dostarczać do organizmu około 2500 kcal napiłam się mineralizowanej Cisowianki i zagryzłam Granny Smithem – ulubionym gatunkiem jabłka. Następnie marszem udałam się na basen gdzie przepłynęłam parę kilometrów i zrobiłam parę ćwiczeń z aqua aerobiku (na który uczęszczam w roku szkolnym). Jak doszłam do takiego trybu życia? Może zacznijmy od początku, a dokładniej mówiąc – od samego zakończenia roku szkolnego.
Pierwszą klasę gimnazjum zakończyłam z zadowalającym mnie wynikiem. Po krótkim wypadzie w przyjaciółkami rozpoczęłam pakowanie się na trzy tygodniowy rejs żeglarski po mazurach. Pewnie zastanawiacie się dlaczego tak długo… mianowicie obóz ten był połączony z zaawansowanym szkoleniem i z egzaminem na patent żeglarza jachtowego. Cóż… nie będę Wam długo opowiadać o tym wyjeździe, ponieważ z różnych przyczyn nie sprawił mi on jakiejś szczególnej radości, jednak mimo wszystko osiągnęłam mój cel! Otrzymałam licencję na żeglowanie jednostką pływającą, zwaną jachtem żaglowym. Po powrocie z tego wyjazdu, odświeżyłam też wnętrze mojego pokoju i dokładnie przejrzałam wszystkie swoje rzeczy. Zrobiłam już również podstawowe zakupy na rozpoczynający się nie długo rok szkolny.
Po kilku dniach odpoczynku, min. podczas 40 kilometrowego spływu canoe Wisłą z Góry Kalwarii, aż pod most Poniatowskiego, przystąpiłam do pakowania się na kolejny wyjazd. Tym razem był to obóz fitness, który również miał miejsce na Mazurach. 5 godzin treningu dziennie, sporty wodne, wspólne żeglowanie i wieczorne atrakcje to idealne warunki by nawiązać nowe znajomości. Podczas tego wyjazdu, zdobyłam również wiedzę jak należy przeprowadzić dobry trening fitness, jak prawidłowo się odżywiać oraz jako jedyna dziewczyna przepłynęłam milę morską (1,8 km) w maratonie przez jezioro Dargin.
Wyjazd był naprawdę udany, niestety wróciłam już do domu. W przyszłym tygodniu mam zamiar ogarnąć do końca zakup wszystkich potrzebnych mi na na nadchodzący rok szkolny rzeczy. Będą to miedzy innymi sprzęt do treningów fitness, przybory szkolne i zeszyty oraz może jeszcze jakieś przydatne rzeczy do mojego pokoju w internacie, aby emanował on samą pozytywną energią niezbędną mi do nauki. Przy okazji może udam się też ze znajomymi do kina 4D, aby zobaczyć nowy horror Annabelle oraz – niestety – aby zjeść upragnione, zawijane lody tajskie i popić je herbatą bubble tea z tapioką o smaku mango. Bo zdrowie zdrowiem, ale przecież życie jest krótkie i trzeba żyć pełnią szczęścia!
Moi drodzy, to już wszystko na dziś. Zapraszam was oczywiście na moje konto na Instagramie o nazwie @claraswiatek i obiecuję, że teraz postaram się pisać dla was częściej.